Syn o ojcu


Wszystkie zawarte tu fakty opierają się na książce Israela Zamira pod tytułem „Mój ojciec Bashevis Singer”. Nie będzie to streszczenie tej książki, lecz przytoczenie kilku faktów, które zawarł w swym wspomnieniu o ojcu jego syn. Wybrałem te, a nie inne, bo wydawało mi się, że one będą pasowały do treści tej strony. Aby zapoznać się z wszystkimi epizodami polecam przeczytanie całej książki Israela Zamira. Moje wtrącenia są napisane mniejszą czcionką.


Wstęp

Odbyłem wyprawę, by poznać mojego ojca, jego życie, jego twórczość... On także chciał poznać swego syna. Opuścił Warszawę w roku 1935, gdy miałem pięć lat, a spotkaliśmy się w Nowym Jorku po dwudziestu latach. Od tego spotkania staraliśmy się, każdy na swój sposób, zbudować most nad tą otchłanią czasu...
Pierwsze spotkanie.
Statek zawinął do portu z dziesięciogodzinnym opóźnieniem. Mieliśmy przybyć rano, a tymczasem dobiegła już godzina dziesiąta wieczorem, gdy statek zacumował... Gdy znalazłem sie na lądzie, rozejrzałem się na wszystkie strony. Nikt na mnie nie oczekiwał... Niedaleko bramy portowej, przy wyjściu, tłoczyła sie grupa ludzi. Gdy zbliżyłem się, od razu go poznałem. Stał na skraju jezdni, przyglądając mi się w skupieniu i ze wzruszeniem, które wyraźnie starał się opanować... Nie śmiałem zdradzić swoich uczuć. Powoli przeszedłem obok niego...
Zbliżenie na chwilę.
Jestem w domu ojca w Nowym Jorku. Salon wypełniony książkami i gazetami. Dwa fotele, tapczan, biurko. W środku salonu, specjalnie dla mnie kupione składane łóżko. Alma przyjęła mnie niezwykle serdecznie.... Rano obudziłem się bardzo wcześnie i wyjrzałem przez okno.... A więc jesteś w końcu w Ameryce- powiedziałem sobie. Poza ciekawością nic do ojca nie czułem. Całe życie marzyłem o spotkaniu z nim.... Po jakimś czasie obudził się, owinął w szlafrok i wszedł do łazienki. Przyjrzałem mu się. Nogi miał straszliwie chude i białe. Nigdy, jak widać, nie pracował w polu. Wreszcie wyszedł z łazienki, usiadł w fotelu i nie zwracając na mnie uwagi zaczął pisać. Nie padło żadne słowo.... Gdy skończył pisanie, wstał i zaproponował, abyśmy coś przegryźli.... Wypiliśmy po szklance soku pomarańczowego, po czym otworzył pudełko twarożku, wyjął dwie łyżeczki i na moim talerzu położył dodatkowo sucharek...Po śniadaniu zaproponował, abyśmy poszli do miejskiego muzeum sztuki.... Od czasu do czasu zerkał na zegarek i po dwudziestu minutach zakomunikował:- Wracamy do domu. Czeka mnie dużo pracy..... Wróciliśmy do domu. Zasiadł pośpiesznie w swoim fotelu, zapominając całkowicie o moim istnieniu. Poczułem się nieswojo.... Bardzo szybko odkryłem, że ojciec właściwie nie ma dla mnie czasu i muszę polegać na sobie....
-------
Mieszkańcy Broadwayu przywykli do postaci spacerującej co dzień po południu, z torebką prosa w ręku. Od czasu do czasu przystawał, uważnie przyglądał się dachom okolicznych domów w poszukiwaniu gołębi. Gdy je zauważał, sięgał po garść prosa i rozsypywał na skraju chodnika. Stada wygłodniałych gołębi siadały u jego stóp, połykając łapczywie ziarno. Obejmował je ciepłym spojrzeniem, przyglądając się z nieukrywanym zadowoleniem jak pałaszują jego ziarenka. ,,Te gołębie są boskimi stworzeniami. Kto nam może zapewnić, że w przyszłym wcieleniu także i my nie będziemy ptakami”.
-         Czy ty naprawdę wierzysz w te nadprzyrodzone siły?- spytałem go podczas spaceru....
-         Tak, wierzę w istnienie takich sił. My ich co prawda nie dostrzegamy, ale one splatają się z naszym życiem. Nie wiem dokładnie, kto jest duchem, a kto upiorem. Są to tylko określenia, ale duchy i upiory stanowią nieodłączną część naszego życia. Siły te czasami nam pomagają, a czasami działają przeciwko nam. Jeśli chcesz wiedzieć – taka jest nasza przewrotna rzeczywistość. Uważam, że w przyszłości ludzie przekonają się, że te stwory nie są folklorem, lecz samą rzeczywistością.”

„Bóle porodowe” pisarza
Pozostałem dwa lata w Stanach Zjednoczonych, w misji z ramienia organizacji. Często odwiedzałem ojca i nieraz zadawałem sobie pytania: Jak rodzi się opowiadanie?... Gdy mieszkałem u niego, miałem wyjątkową okazję przyglądania się z bliska temu procesowi. Ojciec budził się codziennie o godzinie siódmej. Przez dwie godziny leżał jeszcze w łóżku, rozmyślając o opowiadaniu, które miał napisać. Na stoliku nocnym obok łóżka leżały notesy, w których zapisywał niektóre pomysły, uwagi, sformuowania oraz synonimy potrzebne mu do napisania opowiadania. Od czasu do czasu zamykał oczy usiłując przypomnieć sobie jakieś potrzebne mu zdanie czy zbawienne sformuowanie. Nagle na twarzy zakwitał mu szeroki uśmiech – znalazł potrzebne słowo. W ciągu tych dwóch godzin rozmyślań powstawało opowiadanie.
O godzinie dziewiątej stawał na wadze przy łóżku i przez dłuższą chwilę patrzył na wskazówki, sprawdzał, czy aby przez noc nie przybyło mu parę gramów tłuszczu. Uspokojony, szedł do łazienki i przez pół godziny w gorącej wannie kończył w głowie konstrukcję opowiadania. Po kąpieli, owinięty w szlafrok, śpieszył do kuchni, gdzie smarował sobie sucharek białym twarożkiem, nalewał szklankę soku owocowego i szybko to wszystko spożywał. Spieszyło mu się. Opowiadanie dojrzewało w głowie i miało wyjść na światło dzienne. Wszystko, co pozostawało do zrobienia, to przeniesienie akcji z głowy na papier. Spieszył więc do swojego fotela i szybko pisał, kartka za kartką. Twarz wyrażała wszystkie uczucia jego bohaterów – razem z nimi cieszył się i radował ich jędrnym językiem, to znów wspólnie z nimi przeżywał strach czy udrękę. Co pewien czas rozlegał się dzwonek telefonu. Przeważnie były to jego wielbicielki z Bronxu czy Brooklynu, które chciały się dzielić z nim swoimi uwagami i przeżyciami, doznanymi podczas lektury jego ostatniego opowiadania w żydowskim dzienniku „Forwerts”. Potem zaczynały mu opowiadać o swoich trudnościach i kłopotach. Ojciec kiwał głową, potakując po żydowsku „jo, jo”. Gdy rozmowa się skończyła, biegł do swego fotela i pisał dalej.
         Rozmowy telefoniczne nie przeszkadzały mu. Gdy rozlegał się dzwonek, odkładał wszystko i biegł do telefonu, jakby oczekiwał wiadomości o wielkiej wygranej. Ponieważ fabuła opowiadania była już całkowicie skonstruowana, odrywanie się od pisania i powrót doń nie stanowiły żadnej trudności. Podejmował wątek dokładnie w tym miejscu, w którym go przerwał. Około południa kończył pisanie.... Narodziny opowiadania nie są faktem jednorazowym. Przede wszystkim potrzebna jest fabuła, a jeśli już fabuła, to najlepiej miłosna, a jeszcze lepiej – cudzołóstwo. Uczucia miłosne ślubnych małżonków nie budzą takich emocji jak kradziona miłość....-Żebym mógł napisać opowiadanie, muszę być przekonany lub przynajmniej wierzyć w to, że jestem w stanie je napisać. Muszę odczuwać żądzę opowiedzenia go. Musi ono wyrażać mój świat, moje pisarskie przekonania. Jeśli brak jednego z tych warunków – nie zasiądę do pisania książki.
         Każda postać, przedstawiona w jego książkach, istnieje w rzeczywistości. Musiał ją poznać i zgłębić tak, aby móc ją opisać i pokierować nią w swojej fantazji. Wystarczy nieraz jedno ziarenko prawdy, by wokół niego zbudować fikcyjną akcję...
...- W jaki sposób rodzi się opowiadanie?
- Nieraz – w bólach porodowych, nieraz nawet za pomocą cesarskiego cięcia. Ale na ogół – w spokoju i łagodnie, jak statek płynący po szafirowych falach. Nie pisanie jest problemem , ale umiejętność splecenia różnych wątków w wiarygodną i interesującą fabułę. Myśli rodzą się nieustannie. Mózg człowieka pracuje, niezależnie od tego czy śpi i śni, czy też czuwa i myśli. Większość myśli zrodzonych w mózgu zapominamy. Ale jeśli uda nam się tak wytresować ludzki mózg, aby nam też coś zostawił – odniesiemy z tego wielką korzyść.

Do brata w Ameryce
.... Ja jestem Genia, twoja ciocia, żona pisarza Joszuy Singera....
Nie znałem mojego stryjka. Wyjechał z Polski w roku 1933, gdy miałem cztery lata... I oto jestem w mieszkaniu cioci Geni, popijam kawę, zajadam pasztet ziemniaczany i oglądam zdjęcia na ścianach.... Poprosiłem Genię, aby opowiedziała mi o stosunkach, jakie panowały między braćmi.... Joszua zastępował mu ojca i czuł się odpowiedzialny za jego los. On pierwszy wyrwał się z ciasnych ram religijnego życia małego miasteczka  żydowskiego i pociągnął za sobą ojca. Bracia bardzo różnili się charakterami. Joszuę charakteryzowała odwaga cywilna.... bezpowrotnie zerwał z Bogiem. Natomiast jego brat pozostał w połowie drogi – oportunista, niezdecydowany, z jednej strony bogobojny, ale jednocześnie bluźnierca.... Ojciec przyjechał do Warszawy w roku 1923, jako dziewiętnastoletni młodzieniec, na zaproszenie swego brata, który uzyskał dla niego posadę korektora w redagowanym przez siebie piśmie „Literarisze bleter” („Karty literackie”). Joszua namówił brata, by obciął pejsy i zmienił kapotę na ubiór europejski. Dopiero po tej metamorfozie przedstawił go swoim przyjaciołom z warszawskiego klubu pisarzy.... Ojciec był bezrobotny, ale odmawiał przyjęcia od swego brata chociażby złotówki.... czuł się zażenowany i zawstydzony faktem, że nie był w stanie się utrzymać. Zdaniem Geni, dopóki mąż jej żył, ojciec mój grał drugie skrzypce w singerowskiej  orkiestrze. –Gdyby nie umarł w tak młodym wieku, miał zaledwie pięćdziesiąt lat, Joszua zaszedłby o wiele dalej niż twój ojciec.
         W roku 1933 redaktor „Forwerts”, Abe Kahan, zaprosił Joszuę z rodziną na stałe do Ameryki, do pracy w redakcji. Po upływie dwóch lat Joszua zatroszczył się o sprowadzenie swego brata. Po przyjeździe – wspomina Genia - ojciec czuł się nieszczęśliwy. W Warszawie miał przyjaciół, kochanki, bywał w klubie literackim. Natomiast w Nowym Jorku bał się wyjść z domu, w obawie, że nie znajdzie drogi powrotnej. Nie znał ani słowa po angielsku.... – Całymi dniami wylegiwał sie w łóżku, patrzeć bezmyślnie w sufit....
         Niejednokrotnie rozmawiałem z ojcem o jego bracie... Opowiedziałem mu, że.... wraz ze śmiercią jego starszego i sławnego brata, jak gdyby wyzwolił się z uciążliwej dla niego kurateli. Ojciec powiedział, że to jest bzdura. – Uważałem Joszuę za mojego wielkiego nauczyciela, za mojego ojca duchowego, który pomagał mi od początku mej drogi.... Oczywiście, gdy dwaj bracia pracują w tym samym zawodzie i pracują w tym samym miejscu, może nieraz zaistnieć między nimi pewne napięcie, a może nawet zawiść. Obaj pisaliśmy o Żydach...
         W cytowanym ... liście do mojej mamy sprawa ta wyglądała nieco inaczej: ... Moja praca w „Forwerts” wisi cały czas na włosku. Brat mój nie rusza nawet małym palcem, aby mi pomóc. Wciąż powtarza, że nie może w niczym pomoc. Pogodził się z myślą, że muszę pozostać biedakiem....
         Gdy brat jego zmarł, odczuł to jako największą tragedię swego życia – opowiadał. Coś gorszego i straszniejszego nie mogło mu sie przydarzyć. Po latach napisał: „Czułem, że Bóg wymierzył mi policzek. Ale cóż mogłem zrobić – spoliczkować go w odpowiedzi? Do dziś nie rozumiem, dlaczego on, a nie ja? Dlaczego nie poświęciłem mu więcej czasu? Dlaczego nie widywaliśmy się częściej? Poczucie winy prześladuje mnie bezlitośnie. Nieraz wydaje mi się, że przegapiamy najważniejsze sprawy w naszym życiu. I najgorsze jest to, ze tego już nie jesteśmy w stanie naprawić ...

W skrócie o tym jak Israel Zamir znalazł się w Palestynie oczywiście jego słowami.

Stryj Joszua przybył do Ameryki w 1933 roku i od razu zaczął namawiać ojca, by poszedł w jego ślady. Hitler coraz bardziej umacniał swoje rządy w Niemczech i tamtejsi Żydzi uciekali jak przed pożogą... Ojciec czuł, że grunt zaczyna mu się palić pod stopami i podjął starania o emigrację do Ameryki. Matka moja... w głębi serca marzyła o Związku Radzieckim... Mama była komunistką... Kilka miesięcy po jego wyjeździe (ojca) pojechaliśmy z mamą pociągiem do Moskwy, do jej młodszej siostry, Mani. ... Półtora roku po naszym przybyciu do Moskwy, latem 1937 roku, zjawił się w naszym mieszkaniu tajny, ubrany po cywilnemu agent i wręczył mamie rozkaz opuszczenia granic Związku Radzieckiego w ciągu dwudziestu czterech godzin. Mama była zdumiona, nie rozumiała, czym zawiniła wobec ustroju, z którym całym sercem się identyfikowała.... Mama zatelegrafowała do swojej matki do Palestyny i natychmiast otrzymała odpowiedz: „ Jedźcie do Stambułu w Turcji. Wiza na przyjazd do Palestyny w drodze”.... Przyjechaliśmy do Turcji bez grosz przy duszy.... Przebywaliśmy nielegalnie w Turcji dziewięć miesięcy... Wiosną 1938 przybyliśmy do Hajfy.... Do dziś nie umiem sobie uświadomić, co właściwie spowodowało, że niemal od pierwszego wejrzenia znienawidziłem ten kraj.

O pieniądzach i ich wydawaniu.

Od pierwszej chwili wspólnego życia, ojciec i Alma (druga żona) prowadzili odrębne rachunki bankowe. Ojciec twierdził, że Alma „choruje na kupowanie” i większość zarobionych pieniędzy trwoni na zakupy....robienie zakupów, jest jej największą pasją życiową.... Ojciec bał wejść się do sklepu, a nuż go oszukają....
-         A co się dzieje z żydowskim pisarzem, który się wzbogaci? – zapytałem, gdy popijaliśmy kawę.
-         Co się dzieje? Nic. Ile posiłków dziennie człowiek, nawet najbogatszy, jest w stanie spożyć? Smakołyki oferowane wegetarianom nie są zbyt wyszukane. Przeważnie jadam ziemniaki, zupę jarzynową, naleśniki i trochę kaszy. Po to nie trzeba być milionerem. Jedzenie nie należy zresztą do moich największych namiętności. A w ogóle czego potrzeba takiemu człowiekowi jak ja?...
 Z biegiem lat wzbogacił się. Napisał i wydał wiele książek, był poszukiwanym prelegentem, zarabiającym dużo pieniędzy. Ale mimo to nie porzucił dawnego, dość spartańskiego trybu życia.

Kobiety w jego życiu.

... Nieraz słyszałem od jego wielbicielek, jak bardzo jest „wspaniały”, ale ta „wspaniałość” była dla wielu z nich źródłem gorzkiego rozczarowania i zawodu. Nie jest tajemnicą, że jedną z jego słabostek były kobiety. Wielokrotnie podkreślał, że musi kochać i być kochanym. Na każdy obiad u „Steinberga” przychodził w towarzystwie kobiety. Czasem zastanawiałem się, skąd on je ‘zdobywa”.
         Do czasu gdy otrzymał Nagrodę Nobla, nazwisko jego figurowało w książce telefonicznej Manhattanu i kto chciał, mógł do niego zadzwonić. Kobiety uwielbiały jego pisarstwo i nieraz do niego telefonowały, by wyrazić mu swój zachwyt czy tez opowiedzieć jakieś wydarzenie z ich życia, które na pewno go zainteresuje. Gdy rozmówczyni wydawała mu się ciekawa lub jej opowieść interesująca, zapraszał ją na obiad do „Steinberga” (a później – do „American Restaurant”). Wiele z jego opowiadań opiera się na wydarzeniach, o których usłyszał właśnie na tych spotkaniach.

O drugiej żonie.

Alma Singer, dawniej Wasserman, urodziła się i wychowała w Niemczech, w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Spotkała ojca podczas urlopu, w pobliżu Nowego Jorku, i dla niego opuściła swego męża. Zrezygnowała z dostatniego życia i przeniosła się do maleńkiego mieszkania nieznanego pisarza, tworzącego w obcym języku. Opowiadała, że przez wiele lat musiała go utrzymywać ze swojej pracy w sklepie „Lord & Taylor”. Zaczęła tam pracować jako ekspedientka i po latach awansowała na wysokie stanowisko.... Zdaniem ojca, pracowała bardzo ciężko i wszystkie swoje zarobki wydawała na „shopping”, czyli zakupy, ponieważ wolała od niego nie brać pieniędzy. Na pytanie dziennikarki, co takiego znalazła w moim ojcu, odpowiedziała: - On jest prawdziwym artystą, który nie potrafi przygotować sobie śniadania, zmyć statków czy zrobić zakupów. Nie ma pojęcia o sprawach handlowych, nawet dotyczących wydawania jego książek.... Pod koniec życia należał do niej całkowicie i do ostatniego dnia pielęgnowała go z niezwykłą miłością i  pieczołowitością.

O tłumaczeniach przez syna swych utworów.

...Zapytałem , co go skłoniło w swoim w swoim czasie do zaproponowania mi przetłumaczenia jego książek na hebrajski. Widział przecież, że nie mam doświadczenia w tłumaczeniu, i mogłoby się okazać, że więcej na tym straci, niż zyska.... pomyślał chwilę, po czym rzekł: - Prawda, zastanawiałem się nad tym. Obawiałem się, że jeśli twoje tłumaczenie okaże się kiepskie, może to ugodzić w nasze wzajemne stosunki.... Wiedziałem, że nie władasz w ogóle językiem żydowskim, i to mnie niepokoiło. Ale po namyśle postanowiłem, że to ma nawet swoją dobrą stronę. ... Miałem nadzieję, że poprzez wspólną pracę nad tłumaczeniami zbliżymy się do siebie i lepiej cię poznam. Krąg moich przyjaciół składa się z wydawców, tłumaczy, agentów literackich, a więc ludzi związanych z moją pracą. Jest wśród nich także kilku moich ziomków z Biłgoraja, jak również przyjaciele, których zdobyłem sobie w ciągu lat.

O pornografii w swoich książkach.

... Nieraz jestem wręcz ubawiony czytając opinie krytyków. Oni lepiej ode mnie wiedza, co miałem na myśli pisząc to, co napisałem, i dlaczego coś mi nie wyszło w pisaniu. Piszę o miłości, o czynach nierządnych, o kobietach niewiernych swoim mężom w jakimś żydowskim miasteczku w Galicji. Ich zdaniem, wypaczam obraz żydowskiego miasteczka, jakby oni lepiej niż ja znali ten obraz. A czy wszystko w takim miasteczku było idyllą? Nie było tam namiętności? Pożądania? Erotyki? Nigdy nie pisze o całym miasteczku, ale tylko o jednostkach. Almo, pornografia nie jest literaturą, ponieważ nie ukazuje obrazu jednostki z wszystkimi jej namiętnościami i dążeniami. Pornografia operuje ogólnikami, natomiast w moich opowiadaniach nie znajdziesz uogólnień.

Nagroda Nobla.

Mieszkanie ojca zmieniło się nie do poznania. Salon zamienił się w studio telewizyjno-radiowe. Ekipy telewizyjne wchodziły i wychodziły, jakby to był ich dom. Błyskały fotoaparaty, reporterzy pchali mu niemal do ust mikrofony. Ojciec siedział w swym fotelu, wyraźnie ubawiony całym tym harmidrem. Alma próbowała podejść i zawiadomić go o moim przyjeździe, ale fotoreporterzy bezceremonialnie ją  odepchnęli, bo zasłaniała mu twarz w kamerach. Dłuższą chwilę stałem wśród otaczającego go tłumu dziennikarzy, ale on mnie nie zauważył. Odniosłem wrażenie, że bardzo mu odpowiada rola gwiazdora... Po południu przyjechała polska ekipa telewizyjna. ... – Panie Bashevis, czy może pan dokładnie wskazać, gdzie pan mieszkał w Warszawie? –zapytał dziennikarz, rozkładając przed nim przedwojenną mapę stolicy Polski. W oczach ojca ukazał się niezwykły błysk. Niemal wyrwał tamtemu z rąk mapę i wodząc po niej palcem, zaczął spacerować ulicami dawnej Warszawy. Z łatwością odnalazł ulicę Krochmalną, przy której mieszkał. Później rozpoznał Leszno, na którym mieszkaliśmy aż do wyjazdu z Polski. Stąd palec wiódł go na Marszałkowską, na Dworzec Wiedeński, do hotelu Bristol, w którym zatrzymywali się zamożni żydowscy kupcy, dalej wędrował na Gnojną, gdzie było żydowskie centrum handlowe, stamtąd zawędrował palcem na mapie do lokalu Związku Pisarzy i Dziennikarzy Żydowskich przy Tłomackiem 13. ... Nie odrywał oczu od mapy. Szeptał nazwy ulic i wzruszał się jak dziecko. Ukochane miasto odżyło i znów stanęło przed oczyma. Nagle odkrył ulicę, przy której mieszkała jedna z jego kochanek, i zaczął opowiadać, jak musiał przekupić odźwiernego, aby go wpuścił do domu. Ekipa telewizyjna fotografowała wzruszonego pisarza, wracającego do krajobrazu swego dzieciństwa i swej literackiej twórczości. Po skończeniu wywiadu prosił ich o pozostawienie mu mapy na pamiątkę.

Przemówienie w Sztokholmie na uroczystościach wręczenia Nobla (fragment).

... Żydowski jest językiem, w którym nie ma słów określających broń, amunicję, ćwiczenia wojskowe i inne pojęcia wojenne. Jest to język, którym z głębi serca pogardzali goje i żydowscy asymilatorzy. Ale wielkie religie od wieków wszczepiają swym wiernym wartości, które mówiący po żydowsku mieszkańcy gett realizowali w swym codziennym życiu. Oni byli prawdziwymi miłośnikami książki. Nie znali większej radości niż studiowanie Tory, Miszny i Gemary, nauki o moralności i kabały – a więc nauk, które zajmują się głównie stosunkami międzyludzkimi...
... Współczesny pisarz czy poeta powinien sprawiać przyjemność swoim czytelnikom, a nie prawić im morały, czy propagować taki lub inny światopogląd lub idee polityczne. Literatura, która zanudza czytelnika, która nie pobudza jego ciekawości, nie ma prawa bytu. Literatura jest źródłem radości i wzniosłych uczuć, jak każda prawdziwa sztuka.
Mimo to poważny współczesny pisarz musi poznać problemy swego pokolenia. Nie wolno mu ignorować faktu, że siła religii, a szczególnie wiary w objawienie boskie, znacznie osłabła w naszych czasach, bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości. Duża jest i stale wzrasta liczba dzieci na świecie, które wyrastają bez wiary w Boga, bez wiary w wynagrodzenie i karę, bez przekonania o wieczności duszy ludzkiej, a nawet – bez wiary w wzniosłe idee moralności. Pisarz musi pamiętać o wielkim niebezpieczeństwie, jakie zagraża dziś rodzinie, która zatraca swoje moralne fundamenty... Pokolenie nasze straciło wiarę nie tylko w Opatrzność, ale także w samego człowieka, nieraz nawet w ludzi najbliższych. Są ludzie, którzy rozczarowani kierownictwem społecznym, kierują swój wzrok i nadzieje w stronę pisarza i artysty, który siłą swoich słów potrafi może okupić ludzkość. A może, mimo wszystko, jest w jego słowach iskra proroctwa.
Jako syn narodu, który doznał najcięższy spośród ciosów, jakie zadało ludzkie szaleństwo, muszę trzeźwo patrzeć w oczy niebezpieczeństwu zagrażającemu ludzkości. Wielokrotnie już rezygnowałem z nadziei znalezienia sprawiedliwego wyjścia, ale za każdym razem znów rodzi się we mnie nowa nadzieja, że nie jest jeszcze za późno na rachunek sumienia i wyciągnięcie wniosków. Wychowałem się na wierze w wolny wybór, mimo że nie dają mi spokoju wątpliwości co do objawienia boskiego. Nie mogę się pogodzić z myślą, że świat, w którym żyjemy, jest w ostatecznym rachunku tylko rzeczywistością fizyczną czy chemiczną – skutkiem ślepego rozwoju. Nauczyłem się rozpoznawać kłamstwa, pustosłowie i bałwochwalstwo. Wciąż jeszcze wierze w prawdy, które pewnego dnia uzna i przyjmie cała ludzkość. Człowiek powinien umieć cieszyć się życiem i pełną garścią korzystać z bogactw, jakie stawiają do jego dyspozycji przyroda i nauka, ale mimo to jednocześnie wierzyć głęboko w Boga, którego dziełem jest czyn, a słowem – wszechświat cały..... Mieszkanie mego ojca przy ulicy Krochmalnej w Warszawie służyło zarazem jako bóżnica, sąd rabinacki, jak również miejsce, gdzie ludzie opowiadali sobie o rożnych wydarzeniach, gdzie udzielano ślubu młodym parom i gdzie odbywały się biesiady chasydów. Jako dziecko słyszałem od mojego starszego brata....wszystkie argumenty racjonalistów .... przeciwko religii. Natomiast od rodziców moich nauczyłem się wszystkich odpowiedzi, jakie wiara w Boga udziela poszukiwaczom prawdy. W naszym domu, jak i w innych żydowskich domach, problemy wieczności były zawsze bardziej aktualne od najświeższych wiadomości gazetowych. Mimo moich rozczarowań i wątpliwości, wierze głęboko, że narody świata mogą się wiele nauczyć od Żydów, ich sposobu myślenia i wychowania. Znajdowali oni szczęście w miejscu, w którym inni znajdują tylko zgryzotę i wątpliwości.

Po otrzymaniu nagrody.

Po powrocie ze Sztokholmu życie ojca uległo całkowitej zmianie. Nie karmił już gołębi na Broadwayu, ponieważ przechodnie poznawali go z licznych zdjęć, jakie ukazywały się w gazetach i w telewizji, i każdy uważał za swój święty obowiązek powiedzieć mu, jak wielce jest z niego dumny i jak bardzo podobają mu się jego książki. Z początku uśmiechał się zażenowany, dziękował osobiście każdemu i był szczęśliwy z okazywanego mu zainteresowania. Na chwilę wyrwał się z szarej anonimowości i upajał nagłą sławą. Spacerował ulicami Nowego Jorku tak, jak narzeczony w dniu ślubu przechadzał się po ulicach Biłgoraja, zbierając życzenia i gratulacje przechodniów. ...
         Telefon w mieszkaniu nie przestawał dzwonić. Wszyscy znajomi z najdawniejszych czasów, z którymi od lat nie utrzymywał żadnego kontaktu, uważali się za wspólników jego sukcesu i zapraszali go do swych domów. Kolacja z udziałem laureata Nagrody Nobla jest wydarzeniem towarzyskim wielkiej rangi. Ojciec musiał wciąż odmawiać, usprawiedliwiać się, przepraszać i gdy widział, że rzecz się nie kończy, zwrócił się do towarzystwa telefonicznego z prośbą o zmianę numeru i jego zastrzeżenie. Do tego czasu szczycił się tym, że jego numer telefonu figuruje w książce telefonicznej i każdy może do niego zadzwonić i porozmawiać. Skończyło się. Także spacery po Broadwayu stały się raczej męczarnią niż przyjemnością. Nieraz z przerażeniem stwierdzał, że podąża za nim tłum ludzi. Zdarzało się, że wyglądając rano przez okno zauważał masę dziennikarzy, fotoreporterów i ekip telewizyjnych czatujących na niego przed drzwiami, wtedy rezygnował z codziennego spaceru. Skończyła się wolność. Z bólem stwierdził, że tak jak hoollywoodzki gwiazdor, nie należy on już tylko do siebie.

O filmach na podstawie jego książek.

Ojciec nie był zadowolony z filmowych adaptacji jego książek. – Gdy człowiek pisze książkę – tłumaczył – sam jest panem swego tworzywa i kształtuje je według swojego upodobania. Pisarz decyduje, co powie bohater, jak będzie ubrany, jakie będą jego myśli i ile fragmentów poświęci każdej sprawie. Jego dzieło jest niczym glina w rękach rzeźbiarza – ulepi z niej to, co zechce. Ale gdy reżyser bierze utwór w swoje ręce, zmienia go zgodnie ze swoim smakiem i upodobaniem i nierzadko celowo sprowadza go do najniższego wspólnego mianownika, aby zapewnić filmowi jak najliczniejszą publiczność.
         Obawiał się, że adaptacje filmowe jego utworów będą złe, i dlatego doszedł do wniosku, że nie nadają się one do filmowania. Tracą bowiem to, co jest w nich najważniejsze.

O Bogu.

Z punktu widzenia Boga byłoby wielkim marnotrawstwem zsyłanie duszy na ten nasz padół tylko jeden raz. Być może, iż w poprzednim wcieleniu byłem rabinem w jakieś gminie. Faktem przecież jest, że cytuję wersety z ksiąg świętych i przytaczam powiedzonka wielkich rabinów, których nigdy i nigdzie się nie uczyłem i nie wiem, skąd je znam. A czy można w ogóle wytłumaczyć świat bez Boga? Za każdym razem, gdy jestem w tarapatach, modlę się do Boga. A że jestem w tarapatach bez przerwy, stale modlę się do Niego. Nie są to jednak modlitwy z modlitewnika, jest to osobista rozmowa, chociaż tylko jednostronna, między mną a Stwórcą. Przeważnie błagam Go o coś, ale zdarza się też, że mam do niego pretensje. Nieraz powiedziałem  Mu, że nie usprawiedliwiam Jego czynów. Nie mija dzień bez poważnej dyskusji między nami. W wielu wypadkach wysłuchuje moich próśb i udziela odpowiedzi na moje wątpliwości. Nieraz zdarzyło się, że fabuła pisanej właśnie książki utknęła mi i nie wiedziałem, jak wyjść z opresji. Głowię się, wysilam i dopiero gdy zwracam się do Niego z modlitwą, doznaję nagłego olśnienia i akcja, która – jak mi się niedawno wydawało – ugrzęzła głęboko w błocie, zaczyna wartko i płynnie toczyć się naprzód.
         Przekonanie, że człowiek jest panem swego losu, jest mi całkowicie obce. Bóg jest milczkiem, przemawia nie słowami, ale czynami i my tu na tym padole musimy wyjaśnić sobie Jego tajemnicę. Pożądamy wiary w nie mniejszym stopniu niż seksu. Naszą wielką nadzieją jest wolny wybór, który jest darem bożym.
         Synu, nie wszystko jest dla nas zrozumiale i nie wszystko potrafimy pojąć. Widocznie Bóg daje obietnice, lecz nie spieszy się z ich realizowaniem. Przyrzekł Żydom Ziemię Obiecaną i wiele tysięcy lat minęło do czasu zrealizowania tego przyrzeczenia. Z jego punktu widzenia nie jest to może aż taki wielki kawał czasu. Mówiłem ci już, że mimo mojej głębokiej wiary i uznania dla mądrości Boga, nieraz mam zastrzeżenia do Jego litości. Mam czasem ochotę wyjść na ulicę z wielkim transparentem: „Boże, nie jesteś sprawiedliwy wobec życia!” Cały problem wiary w Boga można sprowadzić do jednego pytania: „Dlaczego jest tak wiele cierpień?” A odpowiedz brzmi, że bez cierpień nie ma wiary.

Ostatnie lata.

Chciałem go zobaczyć po raz ostatni. Z telefonicznych relacji Almy zrozumiałem, że stan jego zdrowia pogarsza się z każdym dniem. Alma uprzedziła mnie, że zobaczę człowieka zupełnie innego niż znałem dotychczas. – Nie jestem pewna, czy ma sens, abyś go widział u kresu życia, ale jeśli tego chcesz – nie mogę ci odmówić. Poślę ci pieniądze. – Wierna jego zwyczajom, poprosiła, abym kupił najtańszy bilet.
         Przyjechałem do niego odpowiednio przygotowany. Dużo przeczytałem na temat choroby Alzheimera i wiedziałem, że chory pamięta dokładnie wydarzenia sprzed pięćdziesięciu-sześćdziesięciu laty, ale nie wie, co było wczoraj.... Alma powiedziała, że zdarzają mu się krótkie chwile zupełnej przytomności i miałem nadzieję, że uda mi się je przedłużyć.
         Miami Beach, sierpień 1990. Gorący, tropikalny klimat. Upał i wilgoć dławią w gardle i wycieńczają organizm. Wieje skwarny wiatr i czujesz, jakbyś stąpał w gorącym i wilgotnym kotle. Gazety donoszą o bliskiej wojnie w Zatoce Perskiej. Portier przywitał mnie, zawiadamiając, że pani Singer prosiła poinformować, że jedzą obiad w restauracji „Natan’s” i udzielił wskazówek, jak mam tam dotrzeć. – Nie można jej przegapić – dodał. Ruszyłem przejęty bliskim spotkaniem. Z daleka dostrzegłem wielki szyld, na którym wypisano najrozmaitsze żydowskie przysmaki i potrawy. Wszedłem. Dziesiątki staruszków i staruszek spożywały obiad w towarzystwie ich hiszpańskich czy murzyńskich opiekunek. Wnet go rozpoznałem. Łysina i bielutka skóra świeciły na odległość. Siedział w wózku inwalidzkim, naprzeciwko siedziała Alma, a obok niego opiekunka, pani Ampro, którą poznałem z rozmów telefonicznych. Obraz, który ujrzałem, wstrząsną mną. Stary człowiek o zapadniętej twarzy siedział rozglądając się wokół tępym niewidzącym spojrzeniem. Podszedłem i ucałowałem go. Przez chwilę przyglądał mi się zdumiony i wreszcie zapytał:
-         Co to za facet, który się do mnie przyczepił?
-         To ja, Israel, twój syn – powiedziałem z przejęciem. – Pamiętasz mnie, prawda?
Twarz ojca pozostała obojętna..... Wszystkie moje wysiłki przebudzenia go i przywrócenia wspomnień związanych ze mną spełzły na niczym. Przebyłem szmat drogi do niego, by móc zachować w pamięci jeszcze jeden uśmiech pogodzenia się, jeszcze jedną rozmowę z nim – ale nadaremnie.... Pod koniec sierpnia musiałem go pożegnać i wrócić do domu. .... Pożegnałem się z ojcem. Pocałowałem go, ale nie zareagował i pozostał obojętny, obcy, pogrążony w swoim świecie. Patrzyłem na niego z bólem – laureat literackiej Nagrody Nobla, któremu przed dwunastu laty ściskali ręce królowie i książęta, jest dziś niedołężnym starcem na wózku inwalidzkim.
         Po jedenastu miesiącach nastąpił kres jego męczarni i ojciec, który tyle pisał o życiu pośmiertnym, zwrócił duszę swemu Stwórcy.

Pogrzeb.

....Przypuszczałem, że po uroczystości w domu pogrzebowym utworzy się długi sznur samochodów, którymi ludzie pojadą na cmentarz, odprowadzając ojca w jego ostatnią drogę. Ze zdumieniem stwierdziłem jednak, że wszyscy pospiesznie żegnają się z wdową i ze mną, po czym szybko się rozchodzą. Alma zamówiła jedną limuzynę, do której wsiadło kilka bliskich jej osób. Gdy zaproponowałem, aby zamówiła jeszcze jeden samochód, sprzeciwiła się. To jest bardzo drogie, szkoda pieniędzy. Zaproponowała mi, abym zrezygnował z udziału w samym pogrzebie. Któryś z przyjaciół podwiózł mnie swoim samochodem. Droga na cmentarz w New Jersey, zwany Bet El, trwała ponad godzinę. Gdy przybyliśmy na miejsce, trumna była już opuszczona do grobu i członkowie rodziny zostali poproszeni o przysypanie jej ziemią. Wzięliśmy szpadle i zasypaliśmy grób. Na moje dyskretne pytanie, czy odmówić kadisz, Alma wzruszyła ramionami, jak by mówiła: „Twoja sprawa”. Chwilę trwało żenujące milczenie, aż ktoś podał mi jarmułkę i odmówiłem kadisz. Przedstawiciel towarzystwa pogrzebowego odbębnił ekspresowo skróconą modlitwę „ El male rachamim” (Boże, pełnyś miłosierdzia) i po chwili wszystko się skończyło. Przy grobie ojca nie było nawet dziesięciu ludzi ...
Gdyby pogrzeb ten odbył się w Izraelu – pomyślałem – uczestniczyłyby tysiące ludzi. Żałowałem, że Alma nie zaakceptowała wysuniętej przez mnie kiedyś propozycji, aby pochować ojca w Izraelu. To byłoby, jej zdaniem, zbyt kosztowne. W Izraelu jego grób stałby się obiektem pielgrzymek miłośników literatury, intelektualistów i wielu innych. Natomiast na cmentarz Bet El w New Jersey żywa dusza nie zagląda. ....
         Najbardziej zaskakujący jednak był finał pogrzebu, gdy limuzyna z żałobnikami miała opuścić teren cmentarza, a elektryczna brama nie otwierała się. Wreszcie zjawił się zarządzający cmentarzem i powiedział Almie, że nie uiszczono w pełni opłaty za działkę grobową i zgodnie z zaleceniami kierownictwa nie wolno opuścić terenu cmentarza, dopóki wszystkich należności nie zostaną uregulowane. Alma próbowała mu wyjaśnić, kim był nieboszczyk, ale tamten wzruszył ramionami i rzekł
-         Proszę pani, my tu zatrudniamy pracowników i musimy dbać oto, aby mieć pieniądze na ich uposażenia.
Alma nie była w stanie targować się z nim w tej żenującej sytuacji, wyjęła więc książeczkę czekową i zapłaciła.
         Ostatnie spojrzenie na świeży grób ojca i koło się zamyka. Pisarz, laureat Nagrody Nobla, spoczywa gdzieś tam w dalekim kraju, w miejscu, którego chyba nikt nigdy nie odwiedzi.
         Ameryka.